Wyprawa po Słowacji i Czechach 2010

Plan na wyjazd powstał dosyć spontanicznie. W czwartek szybki telefon do Okonia, że mam 2 tygodnie wolnego. Wstępne ustalenia, że jedzimy. Hmm w góry? W piątek wstępnie rzucamy „pociąg do Bielska- Białej”. W sobotę przygotowania ekwipunku, w niedzielę wrzucenie wszystkiego do sakw i wyjazd.

Dzień 0 „Jak zwykle przygotowania w biegu i na ostatnią chwilę”

Umówiliśmy się na SKMkę o 23:32 z Gdańska Wrzeszcza. Z domu wylatuję o 23:28 i zapominam w biegu o kasku i rękawiczkach. W zamian za to 5 minut przed wyjściem zdążyłem się wykąpać przed podróżą, a 10 minut wcześniej zmienić opony na szosowe. Na dworcu spotykamy się z Olą, szybko pakujemy się do SKMki i do Gdyni zająć jakieś miejsca. Wyhaczamy ostatni możliwy pusty przedział w ostatnim wagonie, pakujemy rowery na półki i zaczynamy konsumpcję zimnych napojów dostarczonych przez Olę. Zapomniałem dodać, że ostatnimi dniami panują straszliwe upały. Później już tylko szybka przesiadka w Katowicach i po 13:20 wysiadamy w Bielsku-Białej. Nawiązując do czekających na nas kolejnych upalnych dni zahaczamy o fryzjera, w cieniu 31 stopni.

Dzień 1 „Aklimatyzacja w upale” dystans 73,6km mxs 59,6km/h

Szybko znajdujemy wyjazd z miasta. Nic nie zwiedzamy. Zaczynamy pierwszy podjeździk, bo postanowiliśmy pojechać boczną drogą na skróty. Wjeżdżamy na przełęcz Przegibek 663m npm. Jak Okoń szybko wyliczył, średnie nachylenie 5%, maksymalne nieznane. Na przełęczy szybka fotka i lecimy w dół. Jedna serpentynka, pełno wybojów, samochodów średnio. Później przez tamę i dalej wzdłuż Jeziora Żywieckiego. Kilka przerw w cieniu przy sklepach. Wypite około 4,5-5 litrów napojów, a startowaliśmy tak około 15. Nocujemy w Zawoi w parafii w małej salce.

Dzień 2 „Parki Narodowe” dystans 93,6km mxs 61km/h

Zaczynamy od podjazdu na przełęcz Krowiarek. Zdobywamy te 980 m npm. Jest mega upał. Jedziemy jakąś szutrową drogą przez Babiogórski Park Narodowy. Piękne krajobrazy. Dalej na Słowację i wciąż upał. Mała przerwa nad jeziorem Orava. Parę zjazdów, podjazdów, w końcu lądujemy w Zubercu i rozbijamy namiot za miejscowością, na polanie przy granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Na kolację tortellini z sosem pomidorowym i kukurydzą oraz zimne, schłodzone w strumyku piwo Kelt. Zasypiamy szybko.

Dzień 3 „Widoki na Tatry i gospoda” dystans 111,5km mxs 64km/h

Rano ruszamy na podjazd Tatliakovo jazero. Zostawiamy sakwy w Gospodzie i wtaczamy się z pięknymi widokami na Tatry do wspomnianego jeziorka na 1375 m npm. Szybka fota i w dół do karczmy na zupkę i deser. Dalej w stronę Ruzemberoka, po drodze „chopka”, czyli długi podjazd w saunie. Zjazd kosmiczny i niekończący się, widoki średnie. Lądujemy w Basenovej, skąd główną drogą tniemy 30km/h przez Kralovany do Martina i dalej do Vrutek na kemping, skąd jutro planujemy atak na Martinskie Hole – Velką Lukę.

Dzień 4 „Velka Luka i jazda do nocy” dystans 135,9km mxs 56,5km/h

Na dobry początek dnia zaliczamy największy podjazd na tej wycieczce, na Velką Lukę 1476m npm. Podjazd na szczęście zacieniony, zjazd wyboisty, na górze super widoki. Dalej przelot przez Zilinę, Bystricę, Puchov i wieczorem dostajemy speeda i wjeżdżamy do Czech. Noclegu szukamy już po zmroku i lądujemy na polanie za torami kolejowymi. Na budzikach 135km. Ponieważ trochę za długo zabawiliśmy na Słowacji, a czas przeznaczony na rowerową eskapadę kurczy się szybko wymyślamy plan awaryjny, by ominąć nieciekawy odcinek Czech pociągiem i wskoczyć od razu w jakieś wyższe górki bogate w podjazdy z tajemniczej listy tysiąca.

Dzień 5 „Pobudki o świcie, czyli jak zdobyć Pradziada” dystans 118,7km mxs 71km/h

Wstajemy o 5 rano i lecimy do Vsetina. O 6:46 łapiemy pociąg do Olomouca a tam kolejny do Bruntalu. Stamtąd już na kołach zaczynamy atak na Pradziada. Dojeżdżamy do Karlovej Studzianki, tam zaczyna się ślepy podjazd na Pradziada. Zostawiamy sakwy w krzakach i wjeżdżamy na 1492m npm. Na szczycie parę fot i zjeżdżamy w dół z prędkością: Adam 67km/h, Okoń 69km/h. Później zaliczamy jeszcze parę chopek po kilkaset metrów przewyższenia każda. Na 1 zjeździe daje się pociągnąć 71km/h. Tego dnia mamy na pewno najwięcej przewyższeń. Wdrapujemy się jeszcze na Cervenohorskie Sedlo 1013m npm., skąd zjazd do Sumperka, w sumie kilkanaście kilometrów bez pedałowania. W Sumperku kąpiel na stacji, kupujemy czeskie piwka i nocleg tuż za miastem

Dzień 6 „Zjazdy kamienistymi drogami fajne są” dystans 54,8km mxs 51,5km/h

Noc była upalna i raczej niespokojna (ciągle budzą nas pociągi albo samochody jadące w nocy „do lasu”). Tego dnia zdobywamy podjazd na Suchy Vrch 977m npm., na szczycie akurat mieści się meta maratonu, więc wszędzie pełno sportowców. Fotka z tablicą i zjeżdżamy pełną atrakcji górską drogą do Dolnich Borkovic i dalej Międzylesia na pociąg. Na puściutkiej odnowionej stacji Międzylesie kąpiel w umywalce i pakujemy się do osobówki do Kłodzka, a tam przesiadka na szynobus do Wałbrzycha, gdzie przyjeżdża po nas Ola i Leszek. Teraz czas odstawić na parę dni rower i udać się na pieszą wycieczkę w niedalekich Karkonoszach, ale to już inna historia.